Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem traktowania "second-hand'ów", "ciuchlandów", "szmateksów" i tym podobnych sklepów z tanią odzieżą jako doskonałego źródła zaopatrzenia w odzież outdoorową. Sam to robię od kilku lat i mam na koncie (w szafie) wiele "smaczków" (kilka z nich na zdj.), które bardzo dobrze mi służą. Nie piszę tego po to, by się chwalić, lecz dlatego, że wiem jak trudno może być młodemu początkującemu turyście, którego stopy swędzą, ale w kieszonce pusto.
Sam pamiętam swoje początki sprzed nieco ponad 20 lat, kiedy i pieniędzy i sprzętu w sklepach nie było- swój pierwszy polar kupiłem za pieniądze na bal studniówkowy (1.600.000 starych zł- brązowa bluza Stelman; na studniówkę, oczywiście, już nie poszedłem). A dzisiaj są "ciuchy"! Nawet dla osoby samodzielnie się utrzymującej zakup wszystkiego na raz to potężny zamach na budżet. Oczywiście, warto stosować się do zasady "jeden wyjazd- jeden zakup", ale co z rzeczami, które należałoby mieć na pierwszych wyjazdach? Już ze "świętej trójcy" każdego turysty: kurtka - buty - śpiwór, tę pierwszą bez problemu kupimy na ciuchu, a i śpiwory, nawet puchowe, widziałem. Panie, które sprzedają/wyceniają odzież doskonale znają marki typu Adidas, Nike czy Pumba, więc odpowiednio windują ceny ich produktów, ale napisy Berghaus, FjallRaven czy Mello's nic im nie mówią, więc i ceny są często symboliczne...Zatem:
- Cierpliwość. Jest niezbędna. Błądzi ten, kto "za pięć dwunasta" wybiera się na ciuchy, bo potrzebuje np. spodni. Choć śmiem twierdzić, że przy odrobinie wprawy kilkugodzinne tournee po kilku najbliższych ciuchach każdego miasta zaowocuje jakąś zdobyczą, ale nie obiecuję, że będą to spodnie.
- Kraj pochodzenia. Skąd się bierze "tania odzież"? Oczywiście, ze zbiorników oznaczonych czerwonym krzyżem, tylko, że te zbiorniki stoją na rogach ulic wielu państw (Polski również). Niektóre z "ciuchów" mają w tej dziedzinie pewną specjalizację- najczęściej jest to Wlk. Brytania, Szwajcaria i Skandynawia. W pierwszej kolejności typowałbym odzież z krajów skandynawskich (dużo oldschool'u), alpejskich czy GB (dużo Regatty).
- Znajomość materiałów. NAJWAŻNIEJSZE!!! Szukaj materiałów- nie marek. Każdy chciałby mieć Haglofsa czy Arcteryxa, ale masz o wiele większe szanse znaleźć odzież nieznanej Ci australijskiej bądź szwedzkiej marki, która również korzysta z tkanin Gore i Polartec LCC. Warto też baczniej przyjrzeć się odzieży marek stricte sportowych, które coraz częściej korzystają z technologii bądź wręcz próbują się wstrzelić w outdoor, niekoniecznie na rynku polskim.
- Demobil. Również niezwyciężone armie coraz częściej korzystają z technologii bądź produkcji konkretnych marek outdoorowych (patrz: Arcteryx, UA, w Polsce Summit, Pajak, niegdyś Alpinus). Dlatego warto poczytać na ten temat po różnych tacticalach czy militarymorons'ach, no i polubić kolor zielony...
- Wełna. Jestem miłośnikiem wełny (i Power Stretchu). Mam 2 koszulki merino z długim rękawem (Alpinus i Quechua), których używam naprzemiennie przez cały okres jesienno- zimowy, zakładając je pomiędzy cienki t-shirt Berghausa, Brubecka czy Expedusa i polar 100 (najczęściej). Myślę, że te kosztujące 100-150 zł koszulki (Devolda i Icebreakera jeszcze droższe) można z powodzeniem zastąpić cieniutkim eleganckim sweterkiem, jakich nie brakuje na ciuchach, często wykonanych nie tylko z merino, ale i lepszych odmian wełny: alpaki, kaszmiru czy moheru. Trzeba tylko uważnie czytać metki, żeby nie pomylić z akrylowym.
- Zużycie. Zacznę od tego, że nie raz i nie dwa udało mi się kupić produkt nowy z metką (np. windstopper Biemme), czego i wam życzę. Jeśli odzież posiada rzepy velcro to warto im sie przyjrzeć- rzep "czysty", z kilkoma nitkami świadczy o niewielkim zużyciu. Warto rzucić okiem na kołnierze i mankiety, wszak one brudzą się najszybciej. Można znaleźć też odzież, która od spodu wszywek posiada jeszcze małe okrągłe papierowe naklejki (jakieś numerki kontroli jakości chyba...), co oznacza, że nigdy nie była prana. Odzież membranową warto wywinąć na lewą stronę i przyjrzeć się membranie, zwłaszcza na ramionach, kapturze, kolanach i tyłku- jeśli sypie się w pył, to dajmy sobie z nią spokój. Mniejszą wadą jest rozwarstwienie membrany- bąble, które pojedyncze można przeżyć. Zdarzyło mi się kupić za 12 zł nową kurtkę goretex Samasa, tylko dlatego, że za sprawą bąbla na plecach została odrzucona przez kontrolę jakości.
- Gdzie? Nie ograniczajcie się do pojedynczych działów takich sklepów- skoro już weszliście to przejrzyjcie cały. Jaką macie gwarancję, że sprzedawczyni pani Krysia dobrze powiesiła kurtkę, a panu Czesiowi- klientowi chciało się ją odwiesić na to samo miejsce? Nieraz znajdowałem coś męskiego w dziale damskim, a buffa w skrzyni ze ścierkami kuchennymi...
- Higiena. Każdy z naszych zakupów musimy na "dzień dobry" uprać, więc znów potrzebujemy nieco wiedzy na temat prania tkanin technicznych, bądź, co najmniej, umiejętności czytania metek.
- De gustibus... Allen O'Bannon w świetnej "Sztuce zimowej wędrówki" doradzając w zakupie niekoniecznie nowych nart, puentuje: W ostatecznym rozrachunku wszystko zależy od tego, jak jesteś wybredny. Nie oczekuj, że znajdziesz na ciuchu flagowy model topowej marki, w odcieniu czerwieni, który będzie Ci pasował do sznurowadeł i rozmiarze idealnie leżącym na Tobie. Podejrzewam, że raczej będzie to niezbyt zniszczony, o jeden rozmiar za duży model, którego już nie produkuje nieznana Ci szwedzka firma, ale za to z dobrego materiału i solidnie wykonany, zatem dobrze posłuży ci dopóty, dopóki nie uzbierasz na nowy, a przy okazji nabierzesz doświadczenia, czego dokładnie potrzebujesz.
- No i odrobina szczęścia. Bo jak mam nazwać sytuację, kiedy wieczorem przeglądam na allegro drogie czapki Eisbaera, a następnego dnia znajduję taką samą na ciuchu za 3 zł...
Podpisuje się rękami i nogami - potrzeba tylko odrobinę szczęścia, czasu i cierpliwości/wytrzymałości - bo najlepsze kąski są w dniach dostaw, ale wtedy też tłumy oszalałych zakupami kobiet i mężczyzn czasem zachowuje się jak filmowe egzemplarze zombie :)
OdpowiedzUsuńDla osób bez cierpliwości i czasu zostaje jeszcze jedna opcja - allegro, dużo sprzedających kupuje najpierw za grosze sprzęt w lumpeksach, a potem sprzedaje go na allegro - ceny oczywiście przez to większe, ale nadal często ciekawe. Tylko również bardzo ważny jest czas i cierpliwość - odpowiednio wcześniej wystarczy sobie zaprenumerować RSS lub maila z nowymi aukcjami i przeglądać (czasami) setki pozycji, które przychodzą do nas.
hej Alfi,
OdpowiedzUsuńpochwal się swoimi zdobyczami.
pozdro
cześć, fajny blog i post bdb, też mam upolowane na ciuchach sporo rzeczy trekingowych, biegowych, a nawet zajeróżową koszulkę kolarską cannondale :) koleżanka kupiła niedawno za grosze komplet devolda dla córeczki - na biegówki jak znalazł
OdpowiedzUsuńpotwierdzam, że warto przy okazji bytności w lumpku zaglądać na dział "ortaliony" i "dresy" :)
ps często w małych miasteczkach są najciekawsze rzeczy - polecam podczas czekania na pociąg czy autobus w góry przejść się po okolicach dworca :)
OdpowiedzUsuń