Lubię kino drogi.
Choć moje upodobania wymykają się wszelkim rankingom, w których królują
Easy Riders,
Thelma i Louisa czy
Dzienniki motocyklowe i bliżej im do kina drogi, postoju i pobocza typu
Hiway.
I tak przypadkiem (jeśli coś dzieje się przypadkiem) natrafiłem na pochodzący z antypodów film
Tracks.