Lubię czasem odskoczyć od kina ambitniejszego do sensacji i tak oto przypadł mi do gustu wskrzeszony przez Guy'a Ritchi'ego słynny detektyw, w dodatku wskrzeszony w wydaniu o wiele ciekawszym (ekscentryczny brudas, bokser, morfinista) niż dotychczas. Mistrzowskie wcielenia Roberta Downey’a juniora (Holmes) jak i Jude’a Law (Dr Watson) czynią dotychczasowe ich role błahymi i zbędnymi.
A wszystko to podane z „bondowskim” rozmachem (scenografia, kostiumy, kaskaderka, efekty specjalne) i okraszone klimatyczną i bezkompromisową muzyką Hansa Zimmera (właśnie jej słucham).
Ja nie mogę już się doczekać kolejnej (3.) części.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz