Massakra, czyli jak Michał chciał kupić aparat.
Od około pół roku, czyli od daty kiedy panna Zofia zechciała
upuścić starego Olympusa na obiektyw, wszystkie zdjęcia (oprócz tych kradzionych)
na blogu robione są telefonem. Starym telefonem.
Dlatego kilka dni temu zdecydowałem to zmienić kupując nowy aparat. Model nie
podlegał żadnym wątpliwościom ani
rozterkom, zatem pozostało znaleźć tylko sklep. Najciekawszą (teoretycznie)
ofertę miała sieć EURO AGD-RTV
proponując aparat w dobrej cenie i sprzedaż ratalną bez dodatkowych kosztów
(10x0%). Towar wrzuciłem do koszyka , kliknąłem zakup na raty, system
postanowił przekierować mnie do aplikacji z wnioskiem ratalnym, kółeczko
zaczęło się kręcić i…………… kręciło się kilkadziesiąt minut. Nic to, myślę,
zawieszka zdarza się najlepszym i przez kolejne 2 dni nadal liczyłem obroty
kółeczka. Dziś rano, nadal nic nie tracąc ze swojej boskiej cierpliwości,
postanowiłem wykorzystać dzień wolny od pracy i osobiście udać się do sklepu Euro.
Znalazłem w Internecie najbliższy mi, który miał na stanie przedmiot mej żądzy,
na wszelki wypadek kliknąłem rezerwację „odbierz za godzinę” wykorzystując czasowy
kod rabatowy o wartości 100 zł,
zarzuciłem torbę na ramię (przecież nie będę go niósł w reklamówce!) i udałem
się w długi spacer (samochód zostawiłem w Lublinie) do centrum przy ul.
Głogowskiej z nadzieją, że oto dziś wreszcie sfinalizuję sprawę. Przed wejściem
do sklepu dostałem wiadomość, że termin odbioru jest przesunięty o 1 dzień,
jako że produkt okazał się niepełnowartościowy. Siłą rozpędu wpadłem do sklepu,
aby dowiedzieć się, że chodzi o egzemplarz wystawowy. Nadal cierpliwie
obejrzałem aparat i stwierdziwszy niewielkie jego wymacanie wyraziłem chęć jego
zakupu, ale z kartą pamięci lub rozszerzonym pakietem gwarancyjnym w cenie. Pani
kierowniczka przytaknęła i zaproponowała upust
100-złotowy ale od ceny sklepowej czyli 100 zł wyższej do ceny w mojej rezerwacji. Grzecznie
podziękowałem, przy okazji uświadamiając pani, że za miesiąc- dwa i tak będzie
zmuszona go przecenić. W tym miejscu większość z Was obróciła by się na pięcie
by opuścić gościnne progi EURO, ale nie Michał! Ja podszedłem do pani od rat z
zamysłem załatwienia formalności na miejscu i dostawą aparatu kurierem pod
wskazany przeze mnie adres (opcja
bezpłatna w sklepie internetowym). Tu już lepiej- 5 minut formalności, 10
min. oczekiwania na decyzję banku i oto 4 strony lektury umowy dzieli mnie od
podpisu i sfinalizowania (uff) transakcji. Gdzieś między 2 a 3 stroną panie:
kierowniczka i od rat informują mnie, że system odrzuca wskazany przeze mnie
adres dostawy („kierowca pewnie nie będzie chciał wziąć”) i wskazuje odbiór w
sklepie, do którego mi nijak nie po drodze. To nawet bezpieczniej dla pana-
usłyszałem. Tu chwila pauzy ………………………………………………………a tu już
wychodzę z budynku. Do domu poszedłem bez aparatu.
Słowo podsumowania:
Już kilkanaście lat pracuję w handlu, w tym jako kierownik
marketu AGD-RTV, wydaje się, że niejedno widziałem, a powyższa sytuacja mocno
mnie zadziwiła. Zwróć uwagę, co było powodem takiego rozwoju sytuacji: nie sam
produkt, nie jego cena, nie system ratalny, a „bzdury” typu brak dostępu do aplikacji, rozbieżności
między polityką sklepu internetowego a stacjonarnego, system, który odrzuca bądź
przepuszcza wg nieznanych kryteriów, system, który nie pozwala kierownikowi na
udzielenie upustu. To zadecydowało o wizerunku całej sieci. Czy zrobię tam jeszcze
zakupy? Nie muszę odpowiadać.
A wszystko to w obecności pani kierowniczki, która na
wszystko reagowała rozłożeniem rąk i miną podobną do zdjęcia piętro wyżej…
Edit:
Aparat kupiłem w Media Markt- po niewielkich negocjacjach w tej samej cenie i na takich samych warunkach.
Edit:
Aparat kupiłem w Media Markt- po niewielkich negocjacjach w tej samej cenie i na takich samych warunkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz