środa, 19 czerwca 2013

WOLNY RYNEK A SPRAWA POLSKA


Massakra, czyli jak Michał chciał kupić aparat.

Od około pół roku, czyli od daty kiedy panna Zofia zechciała upuścić starego Olympusa na obiektyw, wszystkie zdjęcia (oprócz tych kradzionych) na blogu  robione są telefonem. Starym telefonem. Dlatego kilka dni temu zdecydowałem to zmienić kupując nowy aparat. Model nie podlegał żadnym wątpliwościom  ani rozterkom, zatem pozostało znaleźć tylko sklep. Najciekawszą (teoretycznie) ofertę miała sieć EURO AGD-RTV proponując aparat w dobrej cenie i sprzedaż ratalną bez dodatkowych kosztów (10x0%). Towar wrzuciłem do koszyka , kliknąłem zakup na raty, system postanowił przekierować mnie do  aplikacji z wnioskiem ratalnym, kółeczko zaczęło się kręcić i…………… kręciło się kilkadziesiąt minut. Nic to, myślę, zawieszka zdarza się najlepszym i przez kolejne 2 dni nadal liczyłem obroty kółeczka. Dziś rano, nadal nic nie tracąc ze swojej boskiej cierpliwości, postanowiłem wykorzystać dzień wolny od pracy i osobiście udać się do sklepu Euro. Znalazłem w Internecie najbliższy mi, który miał na stanie przedmiot mej żądzy, na wszelki wypadek kliknąłem rezerwację „odbierz za godzinę” wykorzystując czasowy kod rabatowy o wartości 100 zł, zarzuciłem torbę na ramię (przecież nie będę go niósł w reklamówce!) i udałem się w długi spacer (samochód zostawiłem w Lublinie) do centrum przy ul. Głogowskiej z nadzieją, że oto dziś wreszcie sfinalizuję sprawę. Przed wejściem do sklepu dostałem wiadomość, że termin odbioru jest przesunięty o 1 dzień, jako że produkt okazał się niepełnowartościowy. Siłą rozpędu wpadłem do sklepu, aby dowiedzieć się, że chodzi o egzemplarz wystawowy. Nadal cierpliwie obejrzałem aparat i stwierdziwszy niewielkie jego wymacanie wyraziłem chęć jego zakupu, ale z kartą pamięci lub rozszerzonym pakietem gwarancyjnym w cenie. Pani kierowniczka przytaknęła i zaproponowała upust  100-złotowy ale od ceny sklepowej czyli 100 zł wyższej do ceny w mojej rezerwacji. Grzecznie podziękowałem, przy okazji uświadamiając pani, że za miesiąc- dwa i tak będzie zmuszona go przecenić. W tym miejscu większość z Was obróciła by się na pięcie by opuścić gościnne progi EURO, ale nie Michał! Ja podszedłem do pani od rat z zamysłem załatwienia formalności na miejscu i dostawą aparatu kurierem pod wskazany przeze mnie adres (opcja bezpłatna w sklepie internetowym). Tu już lepiej- 5 minut formalności, 10 min. oczekiwania na decyzję banku i oto 4 strony lektury umowy dzieli mnie od podpisu i sfinalizowania (uff) transakcji. Gdzieś między 2 a 3 stroną panie: kierowniczka i od rat informują mnie, że system odrzuca wskazany przeze mnie adres dostawy („kierowca pewnie nie będzie chciał wziąć”) i wskazuje odbiór w sklepie, do którego mi nijak nie po drodze. To nawet bezpieczniej dla pana- usłyszałem. Tu chwila pauzy ………………………………………………………a tu już wychodzę z budynku. Do domu poszedłem bez aparatu.
Słowo podsumowania:
Już kilkanaście lat pracuję w handlu, w tym jako kierownik marketu AGD-RTV, wydaje się, że niejedno widziałem, a powyższa sytuacja mocno mnie zadziwiła. Zwróć uwagę, co było powodem takiego rozwoju sytuacji: nie sam produkt, nie jego cena, nie system ratalny, a „bzdury”  typu brak dostępu do aplikacji, rozbieżności między polityką sklepu internetowego a stacjonarnego, system, który odrzuca bądź przepuszcza wg nieznanych kryteriów, system, który nie pozwala kierownikowi na udzielenie upustu. To zadecydowało o wizerunku całej sieci. Czy zrobię tam jeszcze zakupy? Nie muszę odpowiadać.

A wszystko to w obecności pani kierowniczki, która na wszystko reagowała rozłożeniem rąk i miną podobną do zdjęcia piętro wyżej…

Edit:
Aparat kupiłem w Media Markt- po niewielkich negocjacjach w tej samej cenie i na takich samych warunkach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz