Popieram wszystkie poradniki (m.in. Allena O'Bannona), że ideałem pieszego turysty jest posiadanie
2 plecaków: małego- ok. 40 litrów i dużego (60-70 l) wora transportowego, w który spakujemy się na dłuższe tupanie z, co najmniej kilkoma, noclegami i zapasem jadła. W tej drugiej roli używam, nastoletniego już, cordurowego Pajaka Kalahari, a "na malucha" od 2007 roku zabieram plecak- legendę Deutera Guide 35+.
2 plecaków: małego- ok. 40 litrów i dużego (60-70 l) wora transportowego, w który spakujemy się na dłuższe tupanie z, co najmniej kilkoma, noclegami i zapasem jadła. W tej drugiej roli używam, nastoletniego już, cordurowego Pajaka Kalahari, a "na malucha" od 2007 roku zabieram plecak- legendę Deutera Guide 35+.
Pojemność 40 litrów pozwoli nam nie tylko na komfortowe spakowanie się na całodniowy zimowy spacer (zapasowa odzież, apteczka, żywność, picie/termos, apteczka, latarka, aparat...), ale, przy odrobinie wprawy i odpowiednim doborze sprzętu, zmieszczenie wszystkiego, co niezbędne na 2-3 dniową wycieczkę. Zwłaszcza jeśli nie przeszkadza nam nocleg w hamaku czy bivvy.
Przed guidem przez kilka lat używałem ciekawego plecaczka Extreme bielskiego Pajaka, a nawet 2 jego egzemplarzy: pierwszy- kevlarowy rozlazł mi się w rękach i został wymieniony na wersję w pełni cordurową. Plecak posiadał kilka ciekawych rozwiązań, zwłaszcza niespotykany w tej pojemności regulowany system nośny, który zaraz po założeniu stawał się częścią integralną kręgosłupa. Minusem była pojemność, która z 40 litrów skurczyła się w kolejnych katalogach do 20- kilku.
Moje poszukiwania trwały, przy czym wybierałem już pomiędzy produktami Vaude i Deutera. Wygrany jakiś internetowy konkurs z nagrodą główną w postaci bonu o wartości 100 zł w sklepie Sherpa należącym do polskiego dystrybutora marki Deuter przechylił szalę w jego stronę. Upodobałem sobie, pamiętam, zwłaszcza modele Trans Alpine i Act Lite, ale...no właśnie, jestem posiadaczem długiego odwłoka. Nie oznacza to, że jestem b. wysoki, bo nie jestem (18parę cm), ale dobranie plecaka (mówimy o nieregulowanym systemie nośnym), którego pas biodrowy nie zaciska mi się w połowie brzucha graniczy z cudem. Jedno popołudnie spędzone w sklepie i przymierzenie wszystkich plecaków z oferty ograniczyło wybór do 2! modeli (wersje EL dla "długoplecych" Deuter wprowadził 2 czy 3 lata później. Drugiego modelu nie pamiętam). Jeszcze tylko ukrycie paragonu, kłótnia z żoną i mogłem się cieszyć urokami guida.
Zacznijmy od systemu nośnego, który jest bardzo mocną stroną guida. Prosty i ergonomiczny. Jego kręgosłupem (!) są 2 skrzyżowane ze sobą listwy aluminiowe plus płyta z tworzywa. Na zewnątrz mamy dwie, rozdzielone szerokim kanałem wentylacyjnym poduchy, poprzeszywane w poprzek dla lepszej cyrkulacji. Dodajmy do tego długie i odpowiednio szerokie szelki, szeroki (w razie potrzeby odejmowany) pas biodrowy a otrzymamy system bliski ideałowi. Dodam tylko, że niedawno przymierzałem się do, jak mi się wydawało, konkurencyjnego ospreyowskiego Mutanta i ten, posługując się językiem młodzieży, klęka przy moim guidzie.
Deuter to prosta jednokomorowa konstrukcja z paskami kompresyjnymi, z czego dolne wpuszczone są w szerokie pasy poprawiające ewentualny montaż nart (nie próbowałem). Od czoła też mamy 2 paski do troczenia dodatkowego szpeju, np. liny lub łopaty, na karimatę są za krótkie. Doskonałym pomysłem jest umieszczenie wzdłuż boku plecaka solidnego eklera udostępniającego nam całą komorę. Dno zostało wzmocnione dwoma warstwami materiału. Wewnątrz skromnie- tylko płaska kieszeń od strony pleców pomyślana do przenoszenia camel-baga. Ja chowam tu siedzisko wycięte ze starej karimaty.
Całość przykryta jest wszytą na stałe czapką z 2 kieszeniami: górną zamykaną bryzgoszczelnym zamkiem i spodnią, idealną do przenoszenia, np. apteczki. Styl profi plecaka wzbogaca naszyta tabela z piktogramami sygnałów wzywania pomocy- po lewej mamy znaki świetlno-dźwiękowe, po prawej- podstawowa komunikacja ze śmigłem.
Niemiecki Deuter znany jest ze swojej wysokiej jakości i nie inaczej jest w przypadku Guida. Wysoka jakość użytych materiałów (YKK, Duraflex...) i jeszcze wyższa wykonania sprawiają, że plecak prędzej się znudzi jego użytkownikowi niż zniszczy. Mój ma już swoje lata, których po nim wcale nie widać. Jedyny ślad to nieco potargana uszczelka zamka na klapie. Fakt, nie ciorałem nim po skałach, ale materiały, szwy zamki, sprężystość gąbek- jak w sklepie. Ja posiadam pierwszą wersję modelu, która nie grzeszyła niską wagą, w kolejnych odsłonach zostało zmienione przez użycie lżejszych materiałów. Przyznam, że w mojej już-nie-wspinaczkowej działalności brakuje mi w nim nieco większej liczby mocowań, kieszeni, troków, które pozwalały by na łatwiejszy dostęp do wszystkich noszonych "niezbędników". Poza tym przeraża mnie myśl dożywotniego (wszystko na to wskazuje) noszenia tego plecaka. Dlatego nad Guidem zawisł ostatnio cień suchego ptaka...
Ale i tak zostają jeszcze 2 Deutery w rodzinie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz