poniedziałek, 28 października 2013

ZAGUBIONY W CHINACH



Przyznam, że niewiele oczekiwałem od tej książki. 
Raz- Chiny są poza kręgiem moich zainteresowań ( te które znam z Ptaka Złotego Wiatru Maciąga w zupełności mi wystarczą), dwa- spodziewałem się kolejnej książki kolejnego Amerykanina, targującego się z autochtonami o każdy grosz i oczekującego, że wszyscy będą mówić po angielsku (żeby jemu było wygodniej).
Choć nie do końca, to myliłem się- książkę pochłonąłem w 1 czy 2 wieczory. Autor przeplata informacje o historii i gospodarce Chin z subiektywnymi obserwacjami i niezłym poczuciem humoru. Oto krótka próbka:
Tak naprawdę myślałem tylko o jednym, kiedy byłem popychany i ściskany w kolejce do kolejki. Następna osoba, która wciśnie się przede mnie, zostanie ciśnięta ze stromego klifu. Spojrzałem gniewnie na staruszkę o wzroście metr dwadzieścia, która próbowała odsunąć mnie na bok. Tak, tak, to oznacza ciebie, babciu.
A wszystko to wyłącznie dzięki temu, że Maarten Troost jest pół-Czechem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz