wtorek, 16 grudnia 2014

WINTERCAMP POZNAŃ



Informacja o Camp City wpadła mi do ucha z samochodowego radia, gdzieś pomiędzy informacją o zegarku ministra a reklamą nowego środka na hemoroidy*
Dopiero z internetu dowiedziałem się, że współorganizatorem całego zajścia jest POG- instytucja, której losy śledzę do początku, choćby dlatego, że w 2009, kiedy powstawała, ja pracowałem w jednej z firm- założycieli, oraz poznańska ekipa skupiona wokół sklepu WodaGóryLas, którą poznałem podczas pierwszego Wintercampa pod Turbaczem.




Impreza miała miejsce w dniach 13-14 grudnia na poznańskim pl. Wolności wpisując się gdzieś pomiędzy koncertem świątecznych melodii a konkursem rzeźb lodowych. Ja mogłem być tylko w sobotę, a tam...


... na rozgrzewkę ;-) film Crossing Antarctica o podróży 2 Australijczyków do Bieguna Południowego i z powrotem, bez wsparcia z zewnątrz.


Warsztaty na temat zimowego wyposażenia turysty poprowadził kol. Krzysztof, którego miałem okazję już słuchać pod Turbaczem.


Dobrej wiedzy kawałeczek, ponieważ 40-minutowy deadline pozwolił ledwie na prześlizgnięcie się po tematach. Zdając sobie sprawę, że impreza tego typu ma propagować outdoor wśród turystycznie niedoświadczonych Kowalskich uważam, że warsztaty powinny być podzielone na kilka krótszych tematycznych spotkań (np. odzież, sprzęt do poruszania zimą, biwak i kuchnia, medycyna), które można by łączyć w  zależności od czasu i zainteresowania.


Ale takiego widoku z namiotu jeszcze nie miałem...

Tymczasem młodzież mogła połoić w styropianie. I tu nieco bym zmienił, gdyż wędka była jedna, a przeszpejenie zawodników trwało dłużej niż sam wspin.



Na deser: panie Agnieszka Siejka i Katarzyna Siekierzyńska (pierwsze i drugie z lewej) doskonale sie uzupełniały w opowieści o Spitsbergen 2012- Polish Female Expedition na szczyt Newtontoppen, o którym pisał kiedyś Arcimowicz. Dodam, że Panie mogły zrealizować swoje marzenie dzięki wygranej w Memoriale Piotra Morawskiego "Miej odwagę", do którego V edycji możecie się zgłosić do końca stycznia! Do dzieła!



Widowni, jak widać, nie brakowało. I ja tam byłem, miód i......no właśnie- organizatorzy mogliby pomyśleć o jakimś klimatycznym kociołku lub termosach z gorącym napitkiem. Ja akurat miałem swój, ale wielu biegało po zaopatrzenie do okolicznych starbuniów.

Nie zmienia to faktu, że Camp City zapowiada się na interesującą imprezę cykliczną, która "Kowalskich " zachęca do turystyki, a turystów łechcze po zmysłach. Brakowało tylko zimowej scenerii.






* Żart.
Odkąd Esce Rock podcięli skrzydełka słucham niemal wyłącznie poznańskiego radia Afera, którego od niedawna możecie posłuchać i Wy, dzięki prostej aplikacji. Tam nie ma takich głupot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz