wtorek, 8 maja 2012

HULTAFORS No. 2


Podczas rekonesansu po nowo otwartym lubelskim markecie Jula opuściliśmy z Szymonem kasę zostawiając w niej zawrotna sumę 13 złociszy za nóż "rzemieślniczy" Hultafors HVK, zwany zgodnie w pewnych kręgach "hultajem".


Już wcześniej zastanawiałem się nad kupnem pierwszego noża dla 7-letniego syna wybierając między My first Victorinoxem i kolorowym Mon premiere Opinelem ;-), a tu taka okazja...
Nóż jest niewielki- długość całkowita to 208 mm przy 93 mm głowni wykonanej ze stali węglowej ("tatotato, a czyj nóż jest ostrzejszy- twój czy mój???) z rękojeścią z tworzywa polipropylonowego (trudne słowo..), o kształcie i ergonomii znanej każdemu harcerzowi. Jak widać poniżej jest znośną i dla małej dłoni Szymona i dla mojej nieco większej.




Do szczęścia brakuje mi jedynie niewielkiego oparcia dla kciuka nad jelcem.


Ostrze to 2,5 mm grubości stal japońska stal węglowa o twardości 58-60 HRC.


 Pochwa to konstrukcja zbliżona do Mory z tworzywowym występem zatrzaskującym jelec, otworem w spodzie i możliwością mocowania na pasku lub guziku.
I jeszcze dwie foty Hultaforsa HVK w towarzystwie Mory Clipper vel Companion.



Podsumowując: każdy początkujący survivalowiec czy woodcrafter zanim wyda krocie na swój pierwszy nóż Rambo lub 39- funkcyjny szwajcarski scyzoryk, powinien uderzyć czołem (najlepiej) w brzozę, zanabyć nożyk tego pokroju, a zaoszczędzone tym sposobem pieniążki przeznaczyć na lepsze buty, kurtkę czy bilet.
W każdym bądź razie, ja zamierzam pozostać wierny tym dwóm skandynawskim markom, choć chodzi mi po głowie Roach Belly Cold Steela.
A Szymon cieszy się, że sam będzie mógł sobie uciąć kosturek na spacerze po lesie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz